Huawei P20 Pro – wrażenia po dwóch dniach. To będzie smartfon roku?

1151 0
Rok 2018 się dopiero niedawno zaczął, więc prognozy, jaki model zasłuży na miano „smartfonu roku”, są zdecydowanie przedwczesne, ale już dziś możemy być pewni, że Huawei P20 Pro będzie zdecydowanym faworytem. Pokazane dotąd flagowce innych producentów nie robią takiego wrażenia, a te, które dopiero będą miały swoją premierę, mają bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę. Huawei P20 Pro po dwóch dniach używania wydaje mi się sprzętem bliskim perfekcji, a jego aparat wprawia mnie w coraz większą ekscytację. Może nadszedł wreszcie ten czas, gdy fotograficzny smartfon na dobre zastąpi tradycyjny aparat cyfrowy?

Z wyglądu Huawei P20 Pro bardzo przypomina iPhone’a X – nie chodzi tylko o charakterystyczne wcięcie w górnej części ekranu, czyli notch, ale także o kształt obudowy i pewne detale, jak np. umiejscowienie obiektywów. Wyraźnym elementem, który odróżnia obydwa smartfony, jest dolna belka – w P20 Pro grubsza i zawierająca czytnik linii papilarnych. Można więc krytykować Huawei za brak własnej inwencji i powtarzalne wzornictwo, ale trzeba przyznać, że ten telefon jest po prostu piękny. Nie wiem, czy to nie najładniejszy smartfon Huawei, jak dotąd powstał.

Tylny panel pokryty jest szkłem 2,5D i okala go metalowa ramka – więc to już w zasadzie klasyka. Wzrok przykuwa lśniąca powierzchnia plecków – przede wszystkim w bardzo oryginalnym wariancie Twilight, który dzięki nałożeniu na siebie kilku warstw specjalnego tworzywa mieni się różnymi barwami. Dominującą jest fiolet, ale pojawiają się  też zielone czy niebieskie rozbłyski. Myślę, że ta odmiana spodoba się nie tylko paniom, bo w męskiej dłoni również wygląda bardzo dobrze. Typowo kobiecy jest wariant różowo-złoty Pink Gold, też lekko opalizujący barwami, ale chyba nie będzie sprzedawany w Polsce, przynajmniej tak należy wnioskować z informacji prasowej Huawei. Poza tym jest jeszcze kolor niebieski i czarny, już bez przebłysków innych kolorów.. Te warianty też wyglądają świetnie.

Ideał burzą tylko mocno wystające obiektywy okolone ramką o ostrej krawędzi, ale trudno się dziwić, zważywszy na super aparat w P20 Pro. Druga rzecz to brudzenie się obudowy – jak każdy inny smartfon z lśniącym tyłem, także i P20 jest na to narażony.

Ekran

Huawei P20 Pro ma ekran OLEDo przekątnej 6,1 cala i rozdzielczości  Full HD+, czyli 2240 x 1080,w proporcjach 18,7:9 FullView. Uwagę zwraca wysoki kontrast 1:1 000 000 i świetne odwzorowani kolorów. Biel jest biała, czerń czarna, barwy naturalne. W ustawieniach można zamienić barwy na „normalne”, ale domyśle „wyraziste” mimo, że bardziej nasycone wciąż wyglądają naturalnie, bez przesycenia. Jest też tryb adaptacyjny, który dostosowuje tonację kolorów do otoczenia, ale w moim przekonaniu działa to średnio – biel staje się zbyt ciemna, żółtawa.

Ogólnie ekran w P20 Pro wygląda bardzo dobrze, ale też nie olśniewająco. Wprawne oko być może dostrzeże drobne ziarenko pentile, co przy gęstości pikseli 408 ppi może trochę przeszkadzać bardziej wyczulonym. Być może wyższa rozdzielczość 2960 x 1440, ale to zapewne w niewielkim stopniu, ale zawsze, obniżyłoby wydajność i czas pracy. Osobiście nie uważam tego za istotny czynnik, bo na co dzień struktura pikseli ekranu nie jest w ogóle widoczna.

A co z tym notchem? No jest, ale wcale jakoś specjalnie nie przeszkadza. W opcjach można go nawet zamaskować, wtedy cały górna belka jest czarna, a wyświetlacz optycznie wydaje się mniejszy. Zresztą wiele aplikacji samoczynnie wyświetla się właśnie w ten sposób – czyli górna belka jest czarna, a notch schowany.

 

Wydajność

A skoro o wydajności była mowa – układ Kirin 970 z GPU Mali-G72 wspierany przez 6 GB RAM gwarantuje świetne osiągi i zapewnia wysoki komfort pracy. Jak na pierwsze dni, wrażenia są fantastyczne, trudno się do czegoś przyczepić.
W AnTuTu Benchmark 7 smartfon osiąga wynik 209 371 punktów.

Wewnętrzna pamięć ma aż 128 GB, a jej prędkość odczytu liniowego to fenomenalne 832 MB/s. Dla odmiany nie ma miejsca na kartę microSD.

Aparat

Największą zaletą jest oczywiście potrójny aparat. Zestaw tworzy główna matryca RGB o rozdzielczości 40 Mpix i rozmiarze 1/1,7″ z optyką f/1,8, wspiera ją aparat mono 20 MPix (f/1,6) i aparat szerokokątny 8 MP (f/2,4) z OIS. Całość firmuje marka LEICA, która dostarczyła do tego modelu obiektyw VARIO-SUMMILUX. Aparat jest w stanie osiągnąć bardzo wysoką czułość 102 400 ISO.
Najważniejszą funkcją tego tria aparatów jest możliwość bardzo efektywnego zoomowania. Aparat domyślnie robi zdjęcia o rozdzielczości 10 Mpix – kolejna większa to od razu 40 Mpix, co jednak nie daje pełni możliwości. Po wybraniu 10 Mpix aparat zapewnia 3-krotny zoom optyczny, 5-krotny hybrydowy i 10-krotny cyfrowy. Można z tego skorzystać podczas robienia zdjęć, jak i w trakcie nagrywania wideo.

Po co więc w ogóle te 40 Mpix? Aparat łączy 4 piksele w układzie 2×2 w jeden element światłoczuły, co daje odpowiednik wielkości jednego piksela 2,0 µm. Większy rozmiar piksela pozwala wychwycić więcej informacji nawet w niekorzystnych warunkach oświetleniowych, a to z kolei zapewnia wyraźny obraz.

Brak OIS w głównym aparacie kompensowany jest przez stabilizację elektroniczną z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, co Huawei określił jako AIS.

Zoom optyczny realizowany jest przez teleobiektyw, natomiast hybrydowy i cyfrowy wykorzystują matrycę 40 Mpix. Działa to podobnie jak w dawnych Nokiach z PureView, np. Lumii 1020, gdzie zoomowany obraz jest wykrajany z matrycy o wysokiej rozdzielczości.

Zdjęcia robione zoomem mniejszym niż 3x wyglądają świetnie, ale te na zoomie 5x – 10x niewiele im ustępują i niekiedy trudno odróżnić, czy to zoom optyczny czy cyfrowy. Problemem może być tylko uchwycenie odległego obiektu bez drgań. Częściowo, do 3x, pomogą w tym OIS w teleobiektywie, chociaż co dziwne, nawet po oparciu smartfonu pojawia się denerwujący komunikat „Ustabilizuj urządzenie”, tak, jakby wciąż poddawany był wstrząsom. Komunikat ten często pojawia się też podczas zdjęć bez zoomu.

Jednak jest to chyba drobny defekt oprogramowania i na szczęście zdjęcia wychodzą na ogół dobrze, tzn. nieporuszone. Na maksymalnym zoomie ostrość nie jest może idealna, ale zdjęcie wygląda ładnie i można z tej funkcji w praktyce skorzystać.

Zdjęcie bez zoomu…
… i na maksymalnym zoomie 10x.
To też zdjęcie na mocnym zoomie…

Ostrzenie wspomagane jest przez sztuczną inteligencję, w tym funkcję 4D Predictive Focus, czyli ostrość, w której przewidywany jest ruch. Dzięki połączeniu tych czynników możliwe jest np. zrobienie na zoomie 10x zdjęcia maszerującej po parku kaczki. Ostrość nie jest idealna, ale na tyle dobra, że można takie zdjęcie do czegoś wykorzystać.

Zdjęcie wędrującej kaczki na pełnym zoomie 10x – widać lekki brak ostrości, ale ogólnie efekt jest niezły, zważywszy na trudne warunki.

Dzięki matrycy o dużym rozmiarze i jasnej optyce Huawei P20 Pro doskonal radzi sobie w nocy. Podczas premiery CEO Huawei Richard Yu zachwalał, że aparat w P20 Pro widzi lepiej niż człowiek i jest w stanie dostrzec szczegóły tam, gdzie ludzkie oko rejestruje tylko niezgłębioną ciemność. Co prawda równie czułe aparaty mają też inne smartfony, chociażby Google Pixel 2 czy LG V30, ale diabeł tkwi w szczegółach. Niektóre aparaty tak bardzo rozjaśniają noc, że za bardzo zniekształcają kolory i widać, że efekt osiągany jest sztucznie. W przypadku niektórych smartfonów problemem podczas fotografowania nocnego jest bardzo duże podbicie czułości, co często skutkuje dużymi szumami.

Huawei P20 Pro jest wolny od tych wad – w półciemnym oświetleniu trzyma czułość na niskim poziomie, nie rozjaśnia nadmiernie zdjęcia, za to wiernie zapisuje szczegóły scenerii. Obrazy są ostre i nawet robiąc z ręki i zoomując, można wykonać świetne fotki po zmroku. W głębokich ciemnościach, na przykład nieoświetlonej bramie czy podwórku, czułość jest zwiększana (najwyższa, jak zauważyłem, to 12 800)), ale szumy są niewielkie. Ostrość zazwyczaj jest więcej niż zadowalająca.

Podwórko w tle jest całkowicie zaciemnione – oko człowieka nie jest w stanie nic dostrzec, jednak aparat w P20 Pro poradził sobie z tym prawie idealnie. ISO 12 800, widać trochę szumów, ale tragedii nie ma

Ogólnie fotografowanie w nocy za pomocą P20 Pro daje niesamowitą frajdę i pod tym względem aparat zdecydowanie bije konkurencję na głowę.

Zdjęcia nocne:

Oprogramowanie aparatu w Huawei P20 Pro jest bardzo bogate, ale wiele funkcji działa automatycznie. Jest oczywiście standardowy tryb manualny, ale Huawei wprowadził też sporo nowych rozwiązań. Po pierwsze – ponad 500 scen tematycznych w 19 kategoriach, które automatycznie rozpoznają, co jest fotografowane i w jakich warunkach. Czyli na przykład: śnieg, roślinność, niebieskie niebo, portret, jedzenie, pies, fajerwerki, zachód słońca itd. Nie można ich wybrać ręcznie, tylko wyłączyć i w sumie trudno się dziwić przy takiej liczbie. Automatyczne sceny rzeczywiście bywają bardzo pomocne i osoby, które nie chcą się bawić w ręczne ustawianie obrazu, docenią to. W większości przypadków sceny poprawiają obraz, na przykład dbając o właściwą zieleń roślin i błękit nieba. Gdy P20 Pro wykryje portret, automatycznie ustawi rozmycie tła. To się przydaje i działa naprawdę nieźle.

Zdjęcia dzienne – pochmurno

Czego mi brak? Przydałaby się możliwość robienia zdjęć nieco większych 10 Mpix, ale nie w pełnej rozdzielczości. Czyli dajmy na to – 16 Mpix i zoom zmniejszony do maksymalnie 5x. Byłby to jakiś kompromis – a tak przy 40 Mpix zoomowanie jest całkowicie zablokowane, a z drugiej strony mam wrażenie, że zdjęcia o rozmiarze 3648 × 2736, czyli 10 Mpix, są nieco zbyt małe.

Related Post

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *