Porażka RLAH, czyli wakacje z droższym roamingiem

560 0
Wielkimi krokami zbliżają się wakacje, wielu z nas spędzi je na plażach Grecji, albo Włoch. Jednak o tanich stawkach roamingowych takich, jak rok temu, Polacy mogą zapomnieć. To było raz i już nie wróci.

„Ciszej nad tą trumną” chciałoby się rzec. Ewentualnie bardziej dosadnie , że to było do przewidzenia i takie musiały być efekty dobrania się do polityków do rynku, który doskonale sobie z dala od polityki dawał radę. Rok od wprowadzenia słynnej zasady Roam Like at Home (RLAH) można śmiało odtrąbić porażkę tego politycznego, bo przecież nie biznesowego przedsięwzięcia.

Choć trzeba przyznać, że założenia były uczciwe. Europosłowie chcieli zrównać stawki roamingowe za połączenia i transmisję danych w krajach Unii Europejskiej oraz bliskich UE (Szwajcaria, Liechtenstein, Norwegia), co w wielu wypadkach oznaczało znaczne obniżenie rachunków telefonicznych. Miało być też taniej na wakacjach. Osoby wyjeżdżające do innego kraju UE, służbowo, czy prywatnie, miały już się nie przejmować tym, czy warto korzystać z własnej karty, czy może kupić lokalny pre-paid. Założenie zacne.

Tylko politycy, jak to politycy, zaczęli majstrować przy czymś, na czym się nie znają, za to mają wiele do powiedzenia na każdy temat. Przede wszystkim odtrąbiono „koniec roamingu”, co było oczywistą nieprawdą, bo roaming jako taki to możliwość korzystania z własnej karty SIM w obcej sieci. Zasada RLAH znosiła opłaty dodatkowe za taką możliwość, ale nie znosiła opłat roamingowych w ogóle. Bajki o „darmowym roamingu” to było robienie wody z mózgu swojemu potencjalnemu elektoratowi w kolejnych wyborach, albo świadczyły o kompletnej nieznajomości tematu (albo jedno i drugie).

A ci, co temat znali ostrzegali, że (bardzo mocno upraszczając) stawki za połączenia i transmisję danych w krajach i sieciach UE są różne. Narzucenie jednolitych stawek roamingowych wszystkim operatorom dla jednych telekomów nie stanowiło problemu, ale np. dla polskich oznaczało dopłacanie do interesu. Bo akurat w Polsce stawki za połączenia i transmisję, w porównaniu do innych krajów UE, są naprawdę niskie.

Poprzednie wakacje były pod tym względem wyjątkowe, bo po raz pierwszy obowiązywały stawki roamingowe według zasady RLAH. Zaraz po nich polscy operatorzy mobilni zaczęli lizać rany i podliczać straty. Kiedy wszyscy i coraz głośniej zaczęli mówić, że RLAH to jednak nie jest tak dobry instrument, jak sobie wyobrażali unijni politycy (którzy po chętnym poruszaniu tematu przed wprowadzenie tej zasady jakoś później zamilkli) stało się jasne, że sytuacja musi ulec zmianie, bo telekomy nie odpuszczą.

Już pod koniec zeszłego roku przedstawiciele Orange mówili wprost, że na dopłatach do roamingu w UE tracą za dużo (średnio mobilne telekomy traciły tylko z tego tytułu 65% przychodów). Wszyscy czterej najwięksi operatorzy tym, którzy często korzystali z telefonu za granicą według zasad RLAH, wysyłali SMS-y z informacją, że powinni liczyć się dodatkowymi „niewielkimi” opłatami z tego tytułu. Urząd Komunikacji Elektronicznej nie interweniował.

Stało się jasne, że zasada RLAH i obowiązujące wraz z nią obniżki cen w roamingu w Polsce okazały się porażką.

 

Regulacja Parlamentu Europejskiego i Rady zdecydowała, że w przypadku strat przedsiębiorca może wprowadzić dodatkowe opłaty i obciążać nimi klientów, natomiast to przedsiębiorca decyduje o tym, w jaki sposób tę możliwość konsumuje na bazie decyzji, które są wydawane przez prezesa UKE – mówił pod koniec marca 2018 r. Marcin Cichy, prezes Urzędu (w wywiadzie dla agencji Newseria).

Za słowami poszły czyny, UKE zaczął wydawać zgody na dopłaty do roamingu właściwie wszystkim operatorom, które formalnie o to wystąpiły.

Wczoraj (22 maja) takową zgodę dostał polski oddział T-Mobile, chwilę wcześniej (18 maja) takową dostał Orange. Play wprowadził je jeszcze w styczniu. Oczywiście z takiej zgody prezesa UKE mobilne telekomy skorzystać mogą, ale nie muszą, ale nietrudno się domyślić, co z nią zrobią, skoro same o nią wystąpiły.

Wizerunkowo najgorzej wypada Orange. Warto przypomnieć, że to ten operator rok temu postawił pod ścianą konkurentów. Kiedy Play, Plus i T-Mobile sugerowały, żeby zająć wspólne stanowisko i głośno mówić, że RLAH w proponowanej formie jest nieopłacalne, Orange ochoczo wprowadził rozwiązania proponowanie przez Parlament Europejski. Konkurenci w takiej sytuacji nie mieli wyjścia i też to uczynili.

Jednak obecnie, gdy można podliczyć realne straty wynikające z tytułu wprowadzenia zasad RLAH, sentymenty poszły na bok. Orange nawet nie musiał się ugiąć, sam dążył do wprowadzenia dodatkowych opłat.

Czy to koniec Roam Like at Home? W takiej formie, w jakiej sobie wyobrażali to europarlamentarzyści rok temu na pewno tak, przynajmniej w Polsce. Przy okazji to kolejny przykład na to, że lepiej, aby politycy zajmowali się swoimi rzeczami, a nie tymi, na których się nie znają.

 

Marcin Kwaśniak

Related Post

There are 1 comments

  1. Szczerze? Takie pitu pitu, z którego nic nie wynika tylko gadanie o bele czym tylko nie o konkretach!! Co mnie interere strata operatora? jak tworzysz artykuł to napisz konkrety a nie marnować mój czas na przeczytanie nic nie wnoszącego artykułu, wstyd redaktorku:(

    Reply

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *