Pół roku – tyle wytrzymała sieć Folx, która niebawem zakończy swoją działalność. Z rewolucji wyszła klapa.
To kolejny operator wirtualny (MVNO), który nie poradził sobie w Polsce. A zapowiadało się nieźle, bo oferta była jak dotąd w naszym kraju niespotykana. Twórcy Folxa przedstawiali siebie jako „komórkowego Ubera”. Skąd takie porównanie?
Ano stąd, że Folx nie miał w ogóle salonów, punktów obsługi klienta itp. Wszystkie rzeczy załatwiało się przez aplikację. Począwszy od rezerwacji numeru, poprzez zamówienie kierowcy, który „czystą” kartę dowoził pod wskazany numer (trzeba ją było dopiero aktywować), po kontakt z samym operatorem. Płatności także dokonywało się wyłącznie na odległość. Dzięki temu oferta mogła być tańsza i bez abonamentu. W każdej chwili też można było ją wyłączyć.
Początkowo karty można było zamówić w siedmiu największych aglomeracjach Polski. Jeszcze miesiąc temu Folx ogłaszał, że rozszerza zasięg oferty, ale jak się okazuje był to łabędzi śpiew.
Na razie za wcześnie wyrokować co było przyczyną niepowodzenia oferty. Czy nie trafiła w gust użytkowników, czy słaby zasięg (jak MVNO Folx działał w sieci Play), czy po prostu Polacy przywykli do korzystania z czterech uznanych największych marek.
Na pewno twórcy Folx nie docenili rodaków w jednym – początkowo przy wyborze numeru z puli (trafiały się perełki, a nawet złote numery) z oferty można było korzystać przez miesiąc za darmo. Znalazło się wielu, którzy z tej promocji skorzystali i po miesiącu przenosili numer do innej sieci. Gdy kierujący Folx ukrócili ten proceder zmieniając warunki promocji, zainteresowanie ofertą gwałtownie spadło.
Folx to kolejny operator, który wpisuje się w historię polskich MVNO, którzy – pomimo chęci – nie potrafili podbić rynku. Klienci mają czas do 30 września, aby przenieść numer do innej sieci.
Więcej o Folx i samej ofercie w momencie jej startu pisaliśmy tutaj
