Plantronics BackBeat SENSE: test i recenzja

294 0
Każdy szanujący się producent słuchawek musi mieć w swoim portfolio produkt premium, którym może się szczycić, pokazując kunszt i rzemieślniczą doskonałość inżynierów, projektantów, na produkcji kończąc. Kiedy otrzymałem słuchawki SENSE firmy Plantronics, nie musiałem sprawdzać. Od razu widać, że to słuchawki, które dla firmy są oczkiem w głowie. Wychuchane, przemyślane i dopieszczone.

Bardzo ładne, płytkie opakowanie kryje wewnątrz bardzo ładny i, co ważne, niezwykle praktyczny pokrowiec wykonany z tkaniny. Materiałowe etui ma dwa błyskawiczne zamki, które zabezpieczają dwie osobne kieszenie. W mniejszej znajdziemy komplet akcesoriów.

Nie zabrakło przewodu jack z pilotem oraz mikrofonem do używania słuchawek w trybie przewodowym. Jest również kabel microUSB, którego możemy użyć do ładowania wbudowanego w jedną z muszli akumulatora.

Oba przewody są wysokiej jakości. Ich izolacja to nie zwykły sztywny plastik, a gumowany, giętki materiał jak w topowych zestawach przewodowych. Takie przewody są w stanie często przetrwać wiele lat bez szwanku, a nawet widocznych śladów zużycia.

Budowa

W większej kieszeni znajdziemy słuchawki SENSE. Zestaw jest zawieszony na aluminiowym pałąku o matowej fakturze podkreślonej w centralnej części logotypem producenta. Krańce pałąka są zakończone solidną obudową z tworzywa sztucznego mającego za zadanie usztywnić dość giętki pałąk.

By poza wyglądem słuchawki były także wygodne, producent nie zdecydował się na ich mocowanie bezpośrednio metalowym pałąkiem na głowie, a zdecydował na poprzeczną wstawkę obszytą materiałem w sposób niezwykle naturalnie imitujący skórę. Słuchawki są dostępne w dwóch wersjach kolorystycznych: biało-brązowej i znacznie bardziej dostojnej wersji czarno-brązowej.

Prawa muszla zestawu kryje w sobie wbudowany akumulator, bo słuchawki pozwalają również na pracę bezprzewodową przez Bluetooth. W tym elemencie jest także złącze microUSB do podłączenia przewodu w celu naładowania akumulatora, gniazdo jack 3,5 mm do podłączania przewodów w celu pracy przewodowej oraz przełącznik uruchamiający i wyłączający słuchawki.

Lewa muszla została wyposażona w niewiele mniej elementów. To tu producent umieścił pilot do zarządzania odtwarzaczem podłączonego urządzenia źródłowego. Może nim być smartfon, tablet lub komputer.

Otwarta konstrukcja słuchawek wymusiła zastosowanie płaskich, niewielkich padów, które jedynie kładą nam się na małżowinach. Powoduje to lekkie uczucie ucisku, choć bez dużego dyskomfortu, co jest zasługą zawieszenia słuchawek obszytego skóropodobnym materiałem. Zresztą ten sam materiał posłużył do obszycia nauszników wykonanych z pianki zapamiętującej kształt ucha i dopasowującej się do niego.

Połączenie

Przełącznik w prawej muszli ma dwa poziomy skoku. Pierwszy skok uruchamia zestaw. Jednak, ciągnąc mocniej przełącznik, wprowadzamy słuchawki w tryb parowania. Delikatne diody informują o stanie naładowania baterii oraz trybie parowania Bluetooth.

Odsłuch

Uruchomiłem A State of Trance 2017 by Armin van Buuren, który akurat pojawił się wśród nowości moich propozycji w Spotify, i tu pierwsze zaskoczenie. W I Need You fortepianowy wjazd z pstrykaniem palcami spowodował, że poczułem, jak włosy na moich rękach stają dęba. Poziom głośności – 80%.

Nic nie trzeszczy, nie ma mowy o żadnym przesterowaniu. Można dać pełnię możliwości wbudowanego wzmacniacza, a dźwięk wciąż będzie niesamowicie lekki, klarowny. Dla jednych może się okazać, niestety, zbyt jasny, choć dynamika dolnych partii jest tu zaznaczona. Przetworniki imponują przestrzenią sceny. Wokal i średnie tony brzmią tu koncertowo.

Nie może być za kolorowo, więc już śpieszę z listą (na całe szczęście krótką) wad. Choć już zwróciłem uwagę, to może nie każdy to wyłapał. Słuchawki grają bardzo rześko i jasno. Oznacza to nic innego jak dobre doznania podczas słuchania większej części gatunków muzycznych. Niestety, nie wszystkich. Fani ciężkich brzmień, czarnych nut i dynamicznego house’u mogą czuć braki w dociążeniu dolnych partii. Bas oferowany przez przetworniki SENSE jest, ale mogłoby go jednak być więcej.

Druga sprawa to skuteczność słuchawek. Do słuchania w domu ich głośność jest jak najbardziej wystarczająca. Najlepiej korzystało mi się z nich przy poziomie głośności w okolicach 70–90%. Nie jest to jednak poziom, który oferuje głośną reprodukcję dźwięku. Z powodzeniem każdy jest w stanie wytrzymać stuprocentowy poziom głośności bez uczucia zbyt głośnego odtwarzania.

Czas na kabel

Przyszedł czas na testy przewodowe. Zestaw został podpięty do wzmacniacza Onkyo DAC-HA200. To pozwoliło trochę podbić mu dolne partie i dociążyć bas. Wzmacniacz oferuje także wzmocnienie sygnału na słuchawki, co wpłynęło także na ich skuteczność.

Tu się okazało, że za niewielką skuteczność w trybie bezprzewodowym, niestety, odpowiada wbudowany w słuchawki wzmacniacz, który nie oferuje odpowiednio dużej mocy, mimo że przetworniki są w stanie znieść znacznie wyższe napięcie bez negatywnego wpływu na reprodukcję.
Niestety, do pewnego poziomu. Po pokręceniu gałki DAC-HA200 do połowy jakość dźwięku jest świetna. Słuchawki grają głośniej niż w trybie bezprzewodowym. Dźwięk jest również pełniejszy, bardziej skumulowany, zwarty i cieplejszy. Jednak powyżej zaczynają się schody. Uruchomiłem HUMBLE Kendricka Lamara i, niestety, jego charakterystyczny fortepianowy bit w tle, powyżej połowy możliwości DAC-a, okazał się nie do zniesienia. To było dla SENSE już zbyt wiele. Przetworniki były wyraźnie przesterowane, pojawiły się trzaski i jazgot.

Jak to jest z tym dźwiękiem?

Słuchawki Plantronics BackBeat SENSE zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie od momentu ich rozpakowania. W trybie bezprzewodowym, gdzie źródłem był iMac, a transmisja była przeprowadzana z uwzględnieniem kodowania aptX, słuchawki zachwyciły klarownością i czystością reprodukcji. Testowy odsłuch obnażył jednak kilka niedociągnięć, m.in. dość słaby wzmacniacz, wbudowany w słuchawki, który odpowiada za pracę zestawu w trybie bezprzewodowym. To przekłada się na dość niewielką skuteczność, która może mieć wpływ na odbiór podczas odsłuchu poza zaciszem domu. Niewątpliwie troszkę zabrakło także dociążenia dolnych partii, co jest warte odnotowania, ale nie wytykania jako wady, gdyż pomimo braku „dudnienia” słuchawki grają dynamicznie i z pazurem. Tyle że ten pazur jest taki trochę za mocno podcięty i spiłowany.

W trybie przewodowym, gdzie napędzeniem przetworników zajął się mój DAC, było lepiej. Wzrosła skuteczność, słuchawki zagrały wyraźnie głośniej, choć nie wytrzymały więcej niż gałki rozkręconej na połowę możliwości. Po przekroczeniu tej granicy pozytywny obraz dźwięku nam się mocno posypał, dlatego szybko powróciłem do poprzedniego ustawienia.

Testy pokazały nam, że to, jaka będzie ocena oferowanego dźwięku, zależy od źródła. Oczywiście tego przewodowego, bo na bezprzewodowy żadnego wpływu nie mamy.

Michał Gruszka

 

  • 10/10
    Jakość wykonania - 10/10
  • 10/10
    Wygoda używania - 10/10
  • 8/10
    Brzmienie - 8/10
  • 10/10
    Czas pracy - 10/10
  • 10/10
    Opłacalność - 10/10
9.6/10

WERDYKT

SENSE kosztują ok. 600 zł, więc wcale nie mało. Za to otrzymujemy automatyczne pauzowanie utworu po zdjęciu słuchawek z uszu, naprawdę fajny manipulator do sterowania odtwarzaczem i oczywiście świetniej jakości dźwięk. Trudno nie przyznać, że słuchawki są warte swojej ceny i godne zakupu. Zestaw jest niezwykle elegancki, dobrze gra, ma wiele ciekawych funkcji. Wyróżnia się też długim czasem pracy bezprzewodowej. Jeżeli szukacie klasy premium w rozsądnej cenie, SENSE będą strzałem w dziesiątkę.

ZALETY

  • Sprawne działanie przewodowe i bezprzewodowe
  • Świetny dźwięk bezprzewodowy aptX
  • Są bardzo wygodne
  • Nawet 18 godzin na pełnym naładowaniu baterii

WADY

  • Niedociążony bas
  • Są nieco za ciche

Plantronics BackBeat SENSE

  • Przetworniki 32 mm
  • Pasmo przenoszenia 20 Hz–20 kHz
  • Bluetooth v4.0 aptX
  • Złącze jack 3,5 mm
  • Aktywne tłumienie szumów
  • Do 18 godzin pracy
  • Waga 140 g

Related Post

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *