Jurassic World: Alive. Klon Pokemon GO z dinozaurami w roli głównej

268 0
Niedawno mieliśmy okazję obejrzeć film Jurassic World: Upadłe królestwo. Chociaż opinie na temat najnowszej części serii są różne, to fanów prastarych jaszczurów ciągle nie brakuje. Specjalnie dla nich studio Ludia przygotowało grę mobilną wykorzystującą rzeczywistość rozszerzoną, podobnie jak było w głośnym Pokemon GO.

Dinozaury znowu w tarapatach! Niebezpieczne jaszczury nawiały z parku jurajskiego, a fabuła gry, chociaż służąca tylko jako tło, stawia graczy przed wyzwaniem uratowania stworzeń przed ponownym wyginięciem. Jako członek grupy DPG (Dinosaur Protection Group) polujemy na rozbiegane po całym świecie gady, zbierając próbki DNA i staczając walki z innymi graczami.

Grając w Jurassic World: Alive trzeba ruszyć się w domu i przespacerować po okolicy, która na ekranie naszego telefonu zamienia się w pole walki olbrzymich kreatur. Dinozaury pojawiają się dość często, a co jakiś czas wpadamy na „Supply Drop” – stały punkt na mapie, który obdarowuje gracza dodatkowymi przedmiotami.

 

Mechanika gry

Polowanie na dinozaury ma ciekawą mechanikę – zwłaszcza porównując ją do smętnego rzucania PokeBallem w znanej grze studia Niantic. Gdy obierzemy nasz cel na mapie, przenosimy się do perspektywy drona, z którego ostrzeliwać będziemy kreaturę. Po pierwszym strzale dinozaur zaczyna przyśpieszać, a na jego ciele pojawiają się punkty, w które należy trafić. Im celniej, tym więcej punktów DNA nam przysługuje. Gdy kończy się bateria (czyli inaczej czas), gra podsumowuje nasz wynik. Niestety, pojedyncze polowanie czasem nie przynosi efektów. Do odblokowania Tyranozaura Rexa potrzebujemy ich aż 150.

Wraz z rozwojem poziomu gracza (który notabene rośnie w dość wolnym tempie), strzałki są coraz bardziej efektywne. Sporym ułatwieniem jest fakt, że możemy polować na dinozaury, które znajdują się nawet w promieniu 150 metrów. Ceną za takie udogodnienie jest krótszy czas (w zależności od tego, jak daleko znajduje się nasz cel), jaki posiadamy na złapanie gadziny, dlatego najbardziej opłaca się podejść na odległość kilku, kilkunastu metrów, ale gdy musimy zostać w domu, czy w biurze, nie ma takiego przymusu.

Świat gry z Google Maps

Mapa gry jest zbudowana na bazie Google Maps, ale w przeciwieństwie do Pokemon Go, oznaczenia punktów, w których odnawiamy zapasy, są dość ubogie. Brakuje informacji o tym, jakie realne miejsce reprezentuje dany przystanek. Zamiast tego dowiadujemy się jedynie o możliwych nagrodach. Najczęściej otrzymywane są momenty i strzałki – z czego te pierwsze są niemal bezwartościowe. Używamy ich do podnoszenia poziomu naszych prastarych kreatur, ale ponieważ nie robimy tego tak często, jakbyśmy chcieli, to waluta właściwie zalega w wirtualnej kieszeni.

Brakuje możliwości wykupywania innych przedmiotów za pośrednictwem monet – np. inkubatorów czy strzałek. Zwłaszcza tych drugich, bo gdy dochodzimy do momentu, w którym nam się kończą, a pech sprawia, że kolejne przystanki obdarowują nas tylko monetami o wątpliwej wartości, to zwyczajnie nie mamy jak posuwać się naprzód. Teoretycznie punkty mogą nas wzbogacić także o banknoty – walutę premium, ale szansę na to są naprawdę znikome.

Inne nagrody otrzymujemy w formie inkubatorów – pojemników o różnej zawartości, które zdobywamy za wygrane pojedynki. Niektóre otworzymy już po piętnastu minutach, ale zdarzają się również takie wymagające trzech, czy ośmiu godzin. Samych dinozaurów jest całkiem sporo, bo aż blisko setki – oczywiście nie możemy tu mówić o liczbie porównywalnej do „kieszonkowych potworów”, ale należy pamiętać, że wiele stworów w Pokemon GO nadawało się tylko do przerabiania na cukierki.

Wielkie, małe, dziwaczne…

W Jurassic Park dinozaury są wielkie, małe, dziwaczne, krokodyle, opierzone – a co najważniejsze, nie najgorzej prezentują się w walce. Dzielą się na powszechne, rzadkie, epickie oraz legendarne. Nie brakuje velociraptorów – szybkich i śmiercionośnych, ale mało wytrzymałych, czy stegosaurów – wolnych, ale odpornych na ataki. Każde ze zdobytych stworzeń posiada dwie unikalne umiejętności. Czasem jest to obniżenie ataku przeciwnika, zmniejszenie jego wytrzymałości, prędkości, czy moc ogłuszenia rywala. System walki różni się nieco od tego zaprezentowanego w Pokemon GO.

Przede wszystkim – nie ma potrzeby odnajdywania specjalnych sal czy punktów, w których możemy się pojedynkować. Z innymi graczami możemy wejść w szranki już wtedy, gdy uzbieramy przynajmniej cztery dinozaury. Nasza drużyna może liczyć sobie tylko osiem, z czego podczas samej walki to komputer losuje graczowi połowę. Z jednej strony działa to pozytywnie w balansowaniu pojedynków. Wszakże gracze nie mogą wystawiać do walki, tylko najlepszych i najrzadszych dinozaurów, ale z drugiej strony my sami nie możemy polegać na ciężko zdobytych jednostkach, niejednokrotnie otrzymując zestaw najgorszych jaszczurów.

Walka trwa do zdobycia trzech punktów. Każdy z graczy wybiera na początek dinozaura z czterech dostępnych gatunków, a następnie w formie walki turowej następuje wymiana ciosów. Ważną kwestią jest tutaj zmienianie dinozaurów – punkt zostaje naliczony dopiero wtedy, gdy zabijemy jednego z gadów przeciwnika, ale jeśli ten umiejętnie będzie żonglował nimi w taki sposób, że nie powalimy żadnego, a jedynie je zranimy, to pewne jest, że przegramy pojedynek. Zdobywając punkty w rankingu, przenosimy się do nowych aren i zdobywamy coraz lepsze nagrody.

Grafika

Wizualnie gra prezentuje się dość porządnie. Jest czytelna, prosta, a modele dinozaurów na tle naszej okolicy widzianej w kamerze robią wrażenie. Walka także prezentuje się niczego sobie, nie są to może wyżyny osiągnięć w branży gier, ale animacje trzymają poziom. Dla mnie szczególnie atrakcyjne jest to, że Jurassic World: Alive wygląda nieco poważniej od kolorowych Pokemonów.

Co jest słabe?

Największym problem, jaki dostrzegam, to niezbyt bogata zawartość gry. Niestety, brakuje jakiegoś rodzaju rywalizacji grupowej. Każdy zdany jest tylko na siebie, nie można przejmować żadnych punktów czy walczyć z przyjaciółmi. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że gra Pokemon GO w chwili swojej premiery (i długo później) także nie powalała przepychem. Różnica jest taka, że przyszłość gry mobilnej o dinozaurach stoi w niepewnej pozycji. Fanów filmów Jurassic Park czy ogólnie prastarych jaszczurów nie brakuje, ale nie można mówić o fenomenie, którego doświadczyliśmy dwa lata temu przy okazji premiery Pokemon GO.

  

To, co wydaje mi się pozytywne w Jurassic World: Alive, to fakt, że niemal z marszu możemy pojedynkować się z innymi graczami. Każdy z dinozaurów ma szansę wygrać walkę, dlatego nie ma tutaj mowy o kolekcjonowaniu dla samej zabawy, które wyraźnie widocznie było w Pokemon GO. Nawet po pół godziny zabawy możemy stoczyć swoją pierwszą walkę.

WERDYKT

Warto sprawdzić najnowszą produkcję studia Ludia – zwłaszcza fani Pokemon GO mogą przekonywać się do alternatywnej produkcji, a cała reszta może również świetnie się bawić, chodząc i zbierając na swoich osiedlach dinozaury. Miejmy nadzieję, że twórcy nie zapomną o aktualizacjach i rozszerzaniu zawartości, bo chociaż w tej chwili jest jej dość niewiele, to gra ma potencjał, który szkoda byłoby zmarnować. Mechanika strzelania jest ciekawa, wizualnie gra trzyma poziom, a system walki w mojej ocenie jest przyjemniejszy niż ten znany z Pokemon GO. Nic, tylko wyjść z domu i zapolować na velociraptory.

Aleksander Jurek

WADY

  • Dość uboga zawartość gry

ZALETY

  • Pojedynkowanie z graczami dużo bardziej komfortowe niż w Pokemon GO
  • Ciekawa i bardziej wymagająca mechanika „łapania” dinozaurów

Jurassic World: Alive

  • Wydawca BANDAI NAMCO Entertainment Inc.
  • Producent Bird Studio
  • Platforma Android, iOS
  • Cena 0 zł (mikropłatności)
  • Ocena 6+/10
iOS
Android

Related Post

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *