Hama Blade, głośnik retro – test i recenzja

683 0
Niemiecka Hama nie cieszy się w naszym kraju mianem marki premium. Nic dziwnego. Od lat firma produkuje akcesoria ze średniej lub z niższej półki. Jednak czy umiarkowana cena oznacza bylejakość? Niekoniecznie. Świetnym przykładem jest testowany dziś przenośny głośnik Hama Blade.

Zestaw sprzedażowy Hama Blade zawiera instrukcję, kabel microUSB oraz kabel minijack o długości ok. 60 cm. Wszystko to zamknięto w kartonowym pudełku o charakterystycznym dla marki designie. Szału nie ma, zajmijmy się więc samym głośnikiem.

Hama Blade została wykonana z grubego, matowego plastiku oraz perforowanego aluminium. Dzięki temu sprzęt nie ślizga się w dłoniach, a odciski palców nie rzucają się w oczy. Prostokątna bryła, z zaokrąglonymi rogami i ruchomą rączką, przywołuje na myśl stare, przenośne radioodbiorniki. Rączkę możemy wykorzystać jako podstawkę i postawić głośnik pod dowolnym kątem. Obraca się ona o 360°. Waga 460 g zapewnia zarówno dużą mobilność, jak i stabilność na podłożu.

Hama Blade

Na górze znajdziemy przyciski funkcyjne, z tyłu zaś – wejścia minijack i microUSB. Obudowa spełnia normę IPX4, co oznacza odporność na zachlapania przydatną np. podczas opadów deszczu. Pamiętajmy jednak, że nie gwarantuje ona odporności na zanurzenia w wodzie!

Hama Blade, poza możliwością podpięcia źródła dźwięku przez wejście minijack, obsługuje transmisję Bluetooth 2.1. Parowanie urządzenia ze smartfonem przebiega bezproblemowo, a podczas testów nie zdarzyły mi się zerwania połączenia.

Dzięki wbudowanemu mikrofonowi możemy wykorzystać nasz sprzęt do telekonferencji. Producent określa maksymalną odległość głośnika od nadajnika na ok. 10 m i faktycznie, bezproblemowy odbiór kończy się po przekroczeniu granicy 9 m.

Bateria o pojemności 2 150 mAh wystarczy na ok. 6 godzin słuchania muzyki bezprzewodowo lub ok. 11 godzin przy użyciu kabla minijack, przy poziomie głośności ustawionym na ok. 80%. Są to czasy niewiele gorsze od tych podawanych przez producenta. Na naładowanie akumulatora do pełna przyjdzie nam jednak poczekać niespełna 6 godzin i to przy użyciu ładowarki 2A. To stanowczo zbyt długo.

Hama Blade

Jak gra?

Hama Blade została wyposażona w dwa, pięciowatowe przetworniki o czteroomowej impedancji. Głośnik w zupełności wystarczy do nagłośnienia niewielkiego mieszkania lub imprezy przy grillu. Pamiętajmy jednak, by nie korzystać z maksymalnego poziomu głośności. Wówczas bowiem zaczynają być słyszalne przestery. Jakość uzyskanego dźwięku należy określić jako dobrą z plusem. Pomimo niespecjalnie imponującego, deklarowanego pasma przenoszenia (160 Hz–20 kHz), dźwięk jest dobrze wyważony, o lekko basowym zabarwieniu. Nie koliduje to w żaden sposób z wysokimi i średnimi tonami, przez co odbiór jest przyjemny dla ucha. A to chyba najważniejsze.

Michał Nowakowski

  • 9/10
    Wzornictwo - 9/10
  • 9/10
    Jakość wykonania - 9/10
  • 8/10
    Funkcje - 8/10
  • 9/10
    Brzmienie - 9/10
  • 8/10
    Akumulator - 8/10
  • 9/10
    Opłacalność - 9/10
8.7/10

WERDYKT

Hama Blade to ciekawy i dobrze brzmiący model producenta, który kojarzy się w Polsce bardziej z kablami AV niż z głośnikami Bluetooth. Solidne wykonanie, niezła jakość dźwięku i bardzo dobry stosunek ceny do jakości sprawiają, że warto rozważyć jego zakup. W cenie 169 zł jest to sprzęt godny polecenia.

Hama Blade

  • Pasmo przenoszenia: 160–20 000 Hz
  • Moc wyjściowa: 2 x 5 W RMS
  • Złącza: minijack 3,5 mm, microUSB
  • Bluetooth 2.1
  • Waga: 460 g
  • Wymiary: 200 x 25 x 130 mm
  • Cena: 169 zł

WADY

  • Zniekształcenia przy maksymalnej głośności
  • Bardzo długi czas ładowania

ZALETY

  • Atrakcyjny wygląd
  • Dobry stosunek ceny do jakości
  • Dobre, głośne brzmienie
  • Funkcja zestawu głośnomówiącego
  • IPX4
  • Niezły czas pracy na baterii.

 

Michał Nowakowski

Z "Mobility" związany od lipca 2016 r. i nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, wcześniej przez kilka miesięcy współpracował w CD-Action. Telefony i mobilne technologie przenikają się w jego życiu od 1998 r., kiedy to w domu pojawiła się Nokia 3110. Do tego stopnia, że aktualnie pracuje na etat w autoryzowanym serwisie Samsunga, po godzinach testując sprzęty i pisząc artykuły do naszego pisma. W chwilach wolnych od elektroniki (nie ma ich zbyt wiele) grywa w snookera. Lubi też napić się dobrej whisky, oglądając m.in. "House of Cards".

Related Post

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *